Nasza recenzja: Dead Age – gra o dwóch twarzach

2016-11-28 13:36:52 (ost. akt: 2016-11-28 13:48:31)

Gry online

  • Goodgame Empire

    Goodgame Empire

    Goodgame Empire to wyśmienita gra strategiczna przygotowana przez GoodGame Studio. Zbuduj własny zamek, stwórz potężną armię i stocz epicką walkę z innymi graczami na dynamicznej mapie świata. Zmiażdż...

  • Goodgame Big Farm

    Goodgame Big Farm

    Wujek George zostawił Ci swoją farmę, niestety w kiepskim stanie. Używając swoich zdolności biznesowych i pomocy sąsiadów, rodziny i przyjaciół możesz zmienić zapuszczone podwórze w piękną i znów prosperującą...

  • Goodgame Poker

    Goodgame Poker

    Goodgame Poker to zupełnie nowe doświadczenie dla graczy. Goodgame Poker łączy wszystkie strategie, umiejętności i frajdę Texas Hold’em z dopasowanymi awatarami i nowym świeżym współczesnym stylem. Zwiększaj...

  • Shadow Kings - The Dark Ages

    Shadow Kings - The Dark Ages

    Zbuduj własne miasto i dbaj o jego mieszkańców! Rozwijaj gospodarkę, zawieraj traktaty handlowe, szukaj nowych zasobów. Pamiętaj, że rosnąca metropolia to łakomy kąsek dla orków, goblinów i troli – broń...

Fragment z gry "Dead Age"

Fragment z gry "Dead Age"

Autor zdjęcia: Silent Dreams/Dead Age

Podziel się:

Sytuacje ekstremalne to coś, co w grach komputerowych wiedzie prym popularności. Jako gracze lubimy przenieść się do alternatywnych rzeczywistości, gdzie pokonując monstrualnych przeciwników wiedziemy życie pełne adrenaliny, choć niepozbawione dozy prawdopodobieństwa. Taką właśnie zabawę (przynajmniej w założeniu) miał przynieść pogrążony w realiach zombie apokalipsy "Dead Age". Czy podołał pokładanym nadziejom – dowiecie się z poniższej recenzji.

Dziecko studia Silent Dreams to mówiąc w największym skrócie turowy survival RPG z elementami strategii. W grze wcielamy się w młodego mężczyznę (o domyślnym imieniu Jack) szukającego swojej siostry, który dzięki swoim umiejętnościom przywódczym zaczyna dowodzić osadą. To od naszych decyzji zależeć będzie, kto zginie a kogo uratujemy, balansując pomiędzy bezpieczeństwem osady a chęcią eksploracji postapokaliptycznej Zony.

Grafika w "Dead Age" jest jak polska jesień – raz słońce, raz leje. Jako że rozgrywka dzieli się na ekran zarządzania oraz walkę, studio postanowiło zrealizować oba elementy w zupełnie odmienny sposób. Wszystkie elementy strategiczne i fabularne zrealizowane są w świetnej komiksowej oprawie przypominającej mi te z gier "Darkest Dungeon" czy "Dead In Bermuda". I tu chciałoby się opuścić zasłonę milczenia, lecz uczciwość recenzencka nie pozwala. Starcia zostały zrealizowane bowiem w przypominającej budżetowe produkcje lat 90’tych szpetnej grafice 3D, w widoku z boku. Ścieżka dźwiękowa nie powala, choć jest całkiem przyjemna i nie nudzi się zbytnio, będąc co rusz przerywana dźwiękami wystrzałów i jękami padających zombie.



W grze doskonale prezentują się systemy rozwoju obozu i postaci. Drzewka umiejętności pozwalają na customizacje bohaterów – odblokowując im najpotrzebniejsze dla drużyny umiejętności. Fabuła jest dość ciekawa, oparta o osobiste przeżycia poszczególnych bohaterów, jak również zdarzenia dotyczące lokacji czy całego świata przedstawionego. Decyzje podejmowane przez nas często przynoszą wymierne skutki dla osady, powodując pewne zwroty czy „twisty” w fabule rozgrywki. Zbieractwo i crafting również dają sporo satysfakcji ze względu na małą dostępność najpotrzebniejszych towarów. Bardzo spodobała mi się także mechanika zaczerpnięta z gier typu Rouge-Lite dzięki której wraz z każdym ukończeniem gry otrzymujemy medale, pozwalające na odblokowanie nowych umiejętności na starcie kolejnej rozgrywki. Na ogromny plus zasługuje również system permanentnej śmierci dotyczący nas i drużyny. Gra zapisywana jest każdego ranka przez co pewne decyzje fabularne są nieodwracalne, a my tym samym jesteśmy niejako zmuszani do rozsądnej gry lub przechodzenia "Dead Age" wielokrotnie.



Największą bolączką "Dead Age" jest monotonna, turowa mechanika walki. Przez pierwsze kilkadziesiąt minut jest nawet znośnie, a potem okazuje się że to praktycznie wszystko co gra ma do zaoferowania w tej materiii – a my utknęliśmy na kolejnych kilkadziesiąt godzin. Sytuacji nie poprawia fakt beznadziejnie zaprojektowanych klas przeciwników („Zbir Botanik”, „Krawaciarz”, „Nieumarły Lump”) i części ataków – takich jak chociażby nieszkodliwe „Ugryzienie” zdające nie wpasowywać się w konwencję wirusa Z.

Potyczki to jednak dopiero wierzchołek góry lodowej, w grze bowiem zdarzyć się wam może na przykład:
- rozmawiać, a nawet dostawać zadania od umarłych kompanów;
- podejmować kluczowe decyzje fabularne na podstawie nieadekwatnych opcji dialogowych „-Mamy go zostawić, a może wyrzucić? –tak/nie”;
- korzystać z zabugowanej i niedopracowanej polskiej wersji językowej;
- dowiedzieć się w połowie wyprawy że od kilku tur apteczka jest pełna i nic wam do niej nie wpada;
- i wiele innych (o których przeczytać możecie w odpowiednim wątku na Steam Comunity).




Gdybym miał podsumować produkcję Silent Dreams w dwóch słowach – z całą pewnością brzmiałyby one "niewykorzystany potencjał". Gra ma ciekawą linię fabularną, pozwala się zżyć z bohaterami wciągając na długie godziny. Niestety koszmarnie powtarzalna mechanika walki, doprawiona dozą błędów i niedoróbek potrafi zniechęcić nawet największych fanów "postapo". Ja mimo wszystko dałem się wciągnąć grze na ponad 30 godzin, co przy cenie kilku euro na Steam daje świetny stosunek cena/czas. A to jeszcze nie koniec – bo jak na razie odblokowałem tylko połowę dostępnych zakończeń – co daje nadzieję na kolejne 10-15 godzin zabawy.

Sprawdzał TK

Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Dodaj komentarz Odśwież

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB