Przyznam szczerze, że jednym z miejsc, których nigdy nie chciałam zwiedzać, jest Czarnobyl. Miejsce słynnej katastrofy jakoś nie rozpalało mojej wyobraźni tak, jak twórców różnych filmów (często w klimacie horroru), czy też wszystkich, którzy oparli na tym motywie różne historie np. książkowe. Niejednokrotnie słyszałam od różnych osób, że chętnie wybraliby się na taką ekstremalną wycieczkę. Teraz mogą to zrobić bez wychodzenia z domu, dzięki nowej produkcji studia The Farm 51 - „Chernobyl VR Project”. Dlatego właśnie, że powstało takie doświadczenie, i ja postanowiłam zwiedzić Czarnobyl oraz Prypeć.
Ale do rzeczy. „Chernobyl VR Project” to nietypowy projekt, którego nie powinno się nazywać grą, bo nawet nie takie było jego założenie. To po prostu doświadczenie VR, odbycie wirtualnej wycieczki po Czarnobylu i Prypeci. Przeznaczone na takie platformy jak Oculus i PlayStation VR, HTC Vive oraz mobilne, jak Samsung Gear VR. I rzeczywiście, takiej wycieczki jeszcze nie było, tylko czy twórcom udało się maksymalnie oddać klimat tego miejsca?
Na pewno jest realistycznie i bardzo edukacyjnie, a także post apokaliptycznie, ale to akurat gwarantuje sam wybór miejsca. Twórcy mają u mnie ogromny plus za to, że do tematu podeszli bardzo profesjonalnie (m. in. odnaleźli ludzi dla których katastrofa ma wymiar intymny, prywatny, a czasem rodzinny). Nie oszukujmy się, sam Czarnobyl aż prosi się o to, żeby dodać mu coś z horroru (albo to po prostu ja zdecydowanie za dużo gram w horrory). Specjaliści z The Farm 51 wykorzystali mechanikę znaną z gier wideo, by stworzyć interaktywną opowieść na temat tragicznych losów ludzi i miejsca, które dotknęła katastrofa. I tu kolejny, wielki plus, choć oni tym specjalnie nie etapują: wiecie, że zadeklarowali się przekazać części przychodów ze sprzedaży „Chernobyl VR Project” na rzecz fundacji zajmujących się pomocą ofiarom katastrofy?
Choć bardzo chciałabym tylko pochwalić to doświadczenie, to niestety, znalazłam też minusy. Nie podoba mi się oprawa wizualna Czarnobyla. W grach VR grafika nie jest tak bardzo istotna (rekompensują to gameplay i immersja), jak w zwykłych grach, natomiast tu miała znaczenie. I mnie rozczarowała. Zdjęcia, które oglądałam, były mocno rozmazane i nie była to wina moich gogli. Nieco lepiej było już w lokacjach, które mogłam zwiedzać za pomocą teleportu. Ale i tak zabrakło interakcji. Fajnie byłoby móc podnieść przedmioty, przyjrzeć się im z bliska. Za to miałam licznik Geigera i mogłam sprawdzać poziom napromieniowania. Jak dla mnie, za mało było też lokalizacji do eksploracji (basen, szpital, wesołe miasteczko, złomowisko i mój faworyt - Moscow Eye). Ta ostatnia lokalizacja, czyli Radar Duga podobała mi się najbardziej. Niemniej wszystkie były klimatyczne. Poza tym do dyspozycji graczy jest 8 scen, złożonych z kilku zdjęć czy filmu wideo. W tych scenach można się jedynie rozglądać, jak dla mnie doświadczenie aż prosi się o więcej (gdyby można było np. latać nad lokacjami... to byłoby coś).
Czy polecam to doświadczenie? Tak, ale wyłącznie graczom, którzy nastawią się na spokojny wymiar edukacyjny i pogodzą się z tym, że nie mają idealnej jakości oglądanych zdjęć i lokacji. W innym wypadku mogą się rozczarować, ale nie oszukujmy się - studio The farm 51 od początku zakładało, że to nie będzie gra.
Ewelina Zdancewicz-Pękala
Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez
Cas #2349241 | 5.172.*.* 12 paź 2017 14:44
"W grach VR grafika nie jest tak bardzo istotna" W grach VR grafika jest bardzo istotna, wszyscy mają już dosyć nieoteksturowanego crapu który aż zieje biedą ;-; Obraz jest bardzo ważnym czynnikiem immersji i nie wiem jakim cudem ludzie mają kupować gogle do wirtualnej rzeczywistości jeśli aplikacje będą prezentowały gorszą jakość od gier na PSX z 1995 roku, to miała być technologia przyszłości a nie przeszłości.
! odpowiedz na ten komentarz