Seria Need for Speed na początku miała co najmniej dwa przełomowe momenty, były to Porshe 2000 oraz Underground. Pierwsza wzniosła serię Need For Speed do ekstraklasy. Pokazała, że można jeszcze stworzyć dobrą grę wyścigową na pecetach.
Druga wpasowała się idealnie w moment i umieściła serię na tronie gier wyścigowych. Wszystko uszyte było na miarę i bardzo dobrze do siebie pasowało, ale tak naprawdę gra wyróżniała się niesamowitą ścieżką dźwiękową. Playlista dosłownie zmiażdżyła konkurencję.
Tak dobry start sprawił kłopot twórcom. Deweloperzy dwoili się i troili aby każda kolejna gra dorównywała oryginałowi. Każda kolejna część starała się zagospodarować jakąś niszę; tunning - NFS:Carbon, ucieczkę przed policją - Most Wanted, realizm - Pro Street, czy otwarty świat jak w World.
Lata mijały, a legenda blakła. Zdarzały się lepsze i gorsze momenty jak afera 30 klatek w NFS:Rivals. Konkrecja nie spała, i teraz liczy się fotorealizm. Na odpowiedź króla nie trzeba było długo czekać. Teraz najnowszą częścią jest po prostu Need For Speed. Od lipca gra dostępna jest także w pakiecie Origin Access. Postanowiliśmy sprawdzić ile jest warta.
Fabuła, a komu ona potrzebna?
Wyobraźcie sobie miasto w którym noc nie ma końca, wszędzie unosi się zapach przepalanej benzyny i rozgrzanych opon. Na wyludnionych ulicach pędzą super auta, których kierowcy wysilają do granic ryczące silniki. Tak wygląda świat Need For Speed.Wprowadzeniem w klimat jest całkiem znośna cut scenka z prawdziwymi aktorami. Grze wyścigowej nie jest potrzeba fabuła, ale w NFS wprowadza gracza w nastrój i pozwala lepiej wczuć się w grę.
W przerywnikach występują prawdziwi aktorzy i znane postacie z realnego świata motorowego. W grze pojawiają się takie osobistości jak Ken Block, Morohoshi-san, Nakai-san, czy Magnus Walker. Dzięki temu gra nabiera jeszcze lepszego klimatu. Owszem można zarzucić twórcom pójście zbytnio w stronę komercji, jak przejawiające się w przerywnikach loga znanych marek ale mimo wszystko nie burzy to klimatu. Coup de grâce dla konkurencji.
Bez analogu ani rusz
W rozwoju gracza wyścigówek jest kilka faz. Pierwsza, w której nie spuszczasz palca z gazu, druga w której wiesz, że przed zakrętami należy odpuścić gaz, trzecia, w której przekonujesz się, że hamulec w odpowiednim momencie może zdziałać cuda i czwarta w której przesiadasz się na pada. Pady mają tą przewagę, że reakcja na gaz i ruch kierownicy nie jest zero-jedynkowa. Oczywiście da się grać na klawiaturze, ale to tak jakbyśmy grali w Battlefielda na touchpadzie. Można, ale po co?
Pierwszym ważnym wyborem jest auto na start. Nie popełnijcie błędu bo będziecie tego żałować przez pierwszą godzinę gry. Najważniejszym parametrem nie są tutaj osiągi a typ napędu. Jeżeli wybierzecie, tak jak ja hondę civic czeka was mały zgrzyt. Jedne z pierwszych wyścigów to konkursy driftu.
I nie da się ukryć faktu, że auta z napędem na przednie koła nie potrafią driftować. Oczywiście można włączyć ręczny i zarzucić tyłem, ale będziemy radzić sobie tak dobrze jak jamajska drużyna skoczków narciarskich. Mimo najszczerszych chęci nie będziemy posiadać do tego odpowiednich warunków.
Najlepszym wyborem będą auta z napędem na tył, które można przerobić na driftowozy lub zwarte bolidy połykające kilometry. Jeżeli dokonacie błędnego wyboru będziecie męczyć się przez kilka pierwszych wyścigów. I udawać, że "biali potrafią skakać".
Co do samych aut licencje ograniczyły nieco wybór. Nie znajdziemy wśród nich aut marki Audi czy super samochodów Bugatti, Koenigsegg, McLaren czy Tesla. Jest za to Ford, Chevrolet, Porshe, BMW, Ferrari, Lamborghini i prawie wszystkie marki z kraju kwitnącej wiśni. Dostępność aut wygląda niemal tak jak popularność aut na rynku amerykańskim.
Ciekawe jakby wyglądał dobór aut w NFS w polskich realiach. Wśród początkowych aut znalazłyby się zapewne budżetowy daewoo lanos. W roli tylnionapędowego klasyka wystąpiłby polonez i golf trójka, świeżo sprowadzony zza zachodniej granicy.
Następnie po szczeblach kariery moglibyśmy przejechać się takimi wozami jak bmw serii 3 e46 ze specjalną modyfikacją czyli wtryskiem gazu LPG, hondą civic z prawie całymi nadkolami, czy leciwą meganką na autolawecie.
Fotorealizm po łebkach
Od około dwóch lat na rynku gier wyścigowych panuje trend fotorealizmu i tak odwzorowanego środowiska, aby na zdjęciach w grze trudno było odróżnić czy to nowe bmw jest rzeczywiście twoje czy to tylko obrazek z gry. W NFS jak się dobrze postarasz, możesz zrobić taką fotkę, że na drugi dzień do twoich drzwi zapuka skarbówka z pytaniem skąd macie pieniądze na nowe auto, którym chwalisz się na Facebooku.Grafika, dym, deszcz, wszystko wygląda bardzo dobrze. Jest jednak pewien szkopuł, wszystko wygląda dobrze tylko z wierzchu. Twórcy wyłożyli się na detalach. Podczas jazdy krople wody są jak przyklejone, w rzeczywistości nawet jak jedzicie 40 km/h krople wody po prostu rozmazują się na masce. W NFS możecie przekroczyć 300 km/h a krople pozostaną nie ruszone.
Otwarty świat w grze wyścigowej to karkołomne zadanie. Kilka pierwszych godzin w grze przypomniało mi moje pierwsze akwarium. Można było przez kilka godzin wpatrywać się w rybki próbujące współżyć ze sobą w zamkniętym środowisku. Jedynym przejawem ich rybiej społeczności była bliskość na jaką pozwalały do siebie podpływać. Co najprawdopodobniej świadczyło, że są gotowe na kopulacje.
Podobnie sprawa wygląda w NFS, oczywiście prócz kopulacji. Tryb wieloosobowy w otwartym świecie nie jest złym pomysłem, ale nie pasuje do gier wyścigowych. Nie sprawdziło się w World i nie sprawdzi się tym razem. W grach wyścigowych winna jest interakcja z graczami, zwykle trzymającymi pady. Można wyzwać kogoś na pojedynek i śmignąć z jednego krańca na drugi ale to jeszcze zbyt mało, aby otwarty świat miał głębszy sens.
Obrzydliwie dobra grywalność
Need For Speed nie jest grą idealną. Ma swoje mankamenty i można jej zarzucić to i owo. Choćby glitche powodujące, że wasze auto postanowi wypaść sobie z gry podczas ważnego wyścigu. Czy zbytnią przesadę z promocją znanego napoju energetycznego. Mimo wszystko gra nadrabia obrzydliwie dobrą grywalnością, po prostu chce się wrócić do gry i zrobić kolejne okrążenie. Warto zagrać, szczególnie kiedy od kilku dni gra dostępna jest w abonamencie Origin Access.
Minimalne wymagania sprzętowe:
System: 64-bit Windows 7
Procesor: Intel Core i3-4130
Pamięć RAM: 6GB
Grafika: NVIDIA GeForce GTX 750 Ti 2GB, AMD Radeon HD 7850 2GB
Dysk: 30 GB wolnego miejsca
Rekomendowane wymagania:
System: 64-bit Windows 7
Procesor: Intel Core i5-4690
Pamięć RAM: 8GB
Grafika: NVIDIA GeForce GTX 970 4GB, AMD Radeon R9 290 4GB
Dysk: 30 GB wolnego miejsca
mor
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez